Możesz zastanawiać się jaki jest związek pomiędzy posiadaniem celu, a nastawieniem do życia. Otóż jest i to bardzo duży.
Na pozór może wydawać się, że to właśnie osoby, które niczego nie planują, a żyją ot tak, z dnia na dzień, niczym się nie przejmując, mają się najlepiej. Oni nie martwią się, nie stresują ani nie frustrują. Generalnie mają wszystko gdzieś i dzięki temu żyje im się o wiele łatwiej.
Owszem, zdarzają się właśnie takie lekkoduchy, które nie przejmują się niczym. Korzystają z życia, bawią się i robią to, co lubią. Niektórym udaje się w ten sposób spędzić całe życie. Jednak prawda jest taka, że to zdarza się rzadko. Osoby, które żyją w ten sposób zazwyczaj nie są zbyt dojrzałe ani odpowiedzialne. Tego typu myślenie nie zawsze okazuje się być dobre, a zdarza się, że wprowadza do ich życia wiele kłopotów, o których istnieniu my, poboczni obserwatorzy zazwyczaj nie mamy pojęcia.
Dlaczego warto mieć cel w życiu?
Bo cel wyznacza kierunek naszemu życiu. To takie drogowskazy, które pokazują nam, w którą stronę mamy iść. Kiedy nie mamy celu błądzimy. Sami nie wiemy czego chcemy od życia. Do niczego nie dążymy, na nic nie czekamy.
No dobrze, więc jak ustalanie celów może wpłynąć na Twoje nastawienie do życia? Kiedy nie masz celu może zacząć Ci się wydawać, że Twoje życie jest bez sensu. Możesz nieświadomie uznać, że nie masz żadnej kontroli nad swoim życiem, a jedyne co o nim decyduje to los i zewnętrzne okoliczności. Kiedy ustalasz sobie cel i zaczynasz do niego dążyć przejmujesz kontrolę nad swoim życiem. Zaczynasz uświadamiać sobie, że coś zależy od Ciebie. A przede wszystkim ustalając sobie cel dajesz sobie powód do życia, do starania się i do działania.
Ja osobiście nie wyobrażam nie mieć celów. Dla mnie moje cele są czymś, co daje mi nadzieję, a z drugiej strony kopa do działania oraz do tego, żeby stawać się lepszą wersją siebie. Mam kilka celów długoterminowych, które mam nadzieję któregoś dnia zrealizuję. Jednak tym, co najbardziej mnie nakręca, co daje mi energię i zarazem dużo satysfakcji są tak naprawdę małe cele cząstkowe. Jedne z nich przybliżają mnie do realizacji celów długoterminowych, a inne po prostu dają mi satysfakcję i sprawiają, że mam na co czekać.
Jak wybrać cele dobre dla siebie?
Ustalanie celów nie jest wcale łatwe. Pewnie niejeden z Was już się o tym przekonał. Zwłaszcza, jeśli na hura ustalacie sobie noworoczne cele. O tym, jak skutecznie ustalać cele pisałam we wpisach: co zrobić, żeby marzenia stały się rzeczywistością oraz jak osiągnąć cele.
Przy ustalaniu celów na początku warto zastanowić się w ogóle czego chcemy w życiu. Tutaj bardzo pomocne może być napisanie listu do siebie. Kiedy już otworzymy się na to czego chcemy o wiele łatwiej jest nam z nadzieją spojrzeć w przyszłość i ustalić sobie cele długoterminowe. Kiedy już je mamy pora na kolejny krok. Podzielenie celu na małe kroki. W końcu nie od razu Rzym zbudowano. Cele cząstkowe mogą być naprawdę malutkie. To wcale nie musi być nic wielkiego. Ważne, żeby przybliżało nas do głównego celu, albo po prostu pozwalało na stawanie się taką osobą, jaką chcielibyśmy być.
Małe cele dają dużo motywacji
Takimi celami może być np. zrzucenie 5 kg, założenie bloga, wyjazd na szkolenie, nauczenie się 100 nowych słówek w języku obcym. Takie małe cele sprawiają, że mamy do czego dążyć. Poza tym są czymś, co łatwo osiągnąć w niedługim czasie. A jaka satysfakcja, kiedy je osiągniemy. Wtedy wiemy, że wygraliśmy ze sobą, ze swoim lenistwem i wymówkami. Zaczynamy czuć w sobie siłę do działania. Do tego, żeby robić więcej. Zaczynamy bardziej pozytywnie patrzeć na życie i na samego siebie. A to dopiero daje kopa.
Nie musisz trzymać się kurczowo swoich celów
Cele nie muszą być czymś, czego trzeba trzymać się kurczowo. Tak jak my się zmieniamy, tak i zmienia się to, czego chcemy w życiu. Jedne rzeczy zmieniają się, a inne zostają. Nie są też czymś, z czego trzeba się surowo rozliczać i do czego trzeba dążyć za wszelką cenę. Cele powinny być drogowskazem, czymś co jest dla nas ważne. Na myśl o ich osiągnięciu na naszej twarzy powinien malować się uśmiech. To nieważne, że celem jest np. czytanie książki przez co najmniej 15 minut dziennie albo bieganie 3 razy w tygodniu, albo nawet postanowienie, że co roku będę wyjeżdżać na wakacje. W ten sposób stajemy się kimś lepszym, niż byliśmy jakiś czas temu. Ustalając sobie tego typu zadania dajemy sobie powód do życia i do tego, żeby się starać. Dajemy sobie coś na co z przyjemnością czekamy. Bo zawsze gdzieś z tyłu głowy widzimy efekt końcowy swoich starań. Widzimy lepszą sylwetkę, nowe umiejętności, nowe miejsca, które odwiedzimy, widzimy to, co uda nam się osiągnąć.
Kiedy zaczynamy poświęcać swoją uwagę codziennym aktywnościom, które w przyszłości mają przybliżyć nas do realizacji swoich marzeń automatycznie przestajemy skupiać się na negatywach. Zyskujemy satysfakcję i poczucie sensu w życiu.
Ja w swoim życiu wyznaczyłem sobie wiele celów, które nie oddawały tego, co naprawdę chciałem od życia. Czasem dążyłem do tego czego oczekiwał manager, rodzice czy nauczyciele. Jednak tak z perspektywy czasu, chyba tego potrzebowałem – po każdej tego typu lekcji, lepiej rozumiałem siebie i to czego naprawdę pragnę.
I jeszcze jedna myśl mi się nasunęła – wyznaczając cel, zwłaszcza duuuuży musimy
koniecznie rozbić go na serię małych kroczków. Nie da się np. zmienić nawyków żywieniowych w jeden dzień. To proces.
By realizacja takiego celu była skuteczna warto więc np. przez pierwsze 2 tygodnie l skupić się na przekąskach – wyeliminować słodycze, a zastąpić je owocami i bakaliami.
Takie coś znaczenie łatwiej wprowadzić niż restrykcyjną dietę.
Po 2 tygodniach, gdy czujemy, że „wygrywamy” możemy dodać kolejny kroczek.
Dawid
Ja również jestem zwolennikiem metody małych kroczków i cząstkowych celów. W końcu nie od razu Rzym zbudowano i jest w tym wiele prawdy. Wielkie cele mogą nas przerosnąć, a takie drobne kroczki są o wiele łatwiejsze do wykonania i dodają motywacji do tego, żeby podejmować kolejne wyzwania 🙂
Nie wyobrażam sobie żyć bez celu.. to byłoby takie nudne i puste. Człowiek musi do czegoś dążyć, by z chęcią rano wstawał z łóżka 🙂 A spełniony cel to jaka radość i motywacja na więcej! 🙂
Oj nie jest łatwo od razu trafic we właściwy cel, tak jak piszesz, warto trochę siebie poznać. Na przykład – sama dopiero w tym roku postanowiłam, że koniec z planowaniem różnych porannych aktywności typu bieganie czy joga. Ich wykonywanie to dla mnie orka na ugorze, ponieważnie jestem rannym ptaszkiem. Długo się rozbudzam i rano jestem niemrawa. Wiele lat próbowałam z rana ćwiczyć, bo tak byłoby wyśmienicie, dobrze, że w końcu zrozumialam, że to nie dla mnie, bo ćwicząc rano, tak naprawdę czuje sie jak zbity pies. Mam się unieszczęsliwiać tylko po to, żeby zrealizować cel, który wcale do mnie nie pasuje? O nie, przez cały czas twierdzę, że życie to ma być niebo na ziemi – tu i teraz, i tego się trzymajmy 😉
Dokładnie, cel powinien dodawać skrzydeł, a nie odbierać radość i spontaniczność. Każdy z nas jest inny i czego innego potrzebuje do szczęścia – powinniśmy o tym pamiętać ustalając swoje cele 🙂
Mam swoje cele – wyznaczone i spisane. No i oczywiście dość często je zmieniam bo „tracą datę ważności” 🙂 Czytam je codziennie co najmniej raz. Cele dają mi motywację do działania i dzięki nim nie krążę nie wiedząc co zrobić 😀
Cele są bardzo ważne dla każdego z nas to one nadają tor życiu. Trzeba do czegoś dążyć inaczej ogarnęłaby nas pustka.
Pozdrawiam 🙂
Za nic nie chciałabym oddać nikomu sterów – to takie fantastyczne kiedy żyje się z myślą, że można w s z y s t k o, a żeby mieć już c o ś wystarczy po to sięgnąć, a nie czekać, że spadnie do nas jak zniesiony przez wiatr latawiec.
Cele kojarzyły mi się przez długie lata z postanowieniami noworocznymi. Wzbraniałam się rękami i nogami przed ich określaniem. Dzięki czytaniu blogów zmieniałam swoje postrzeganie i już nie wyobrażam sobie, nie wyznaczyć sobie celu.
Również nie wyobrażam sobie życia bez jakiegokolwiek celu. Takie życie wydaje mi się trochę dziwne i pozbawione sensu. Nie wiem czy jest na świecie człowiek, który potrafiłby żyć bez wyznaczonych jakichkolwiek, choćby drobnych celów. Mi się to wydaje wręcz niemożliwe 🙂
Mnie też trudno to sobie wyobrazić, jednak sama znam takich ludzi, więc wiem, że się da 🙂
Moje cele są krótkoterminowe. Cel na jesień do złamanie 3h30′ w maratonie i znalezienie nowego źródła utrzymania ( to w zasadzie na już) Ale posiadanie celu ułatwia poranne wstawanie.
Maraton Warszawski czy jakiś inny? Życzę powodzenia! i być może do zobaczenia na linii startu 🙂
Dawid
Dzięki. Warszawski… Jak się uda zebrać kasę w #BiegamDobrze.
„Małe cele dają dużo motywacji” dokładnie tak, odkąd zapisuje sobie swoje cele i wyznaczam je świadomie jestem bardziej zdeterminowana do ich osiągnięcia i czuję, że mam nad wszystkim kontrolę i wszystko zależy tylko ode mnie. Co do listu, już od jakiegoś czasu zabieram się na napisanie go. 🙂
Napisanie listu to bardzo fajna sprawa 🙂
też nie wyobrażam sobie nie mieć celów. jestem mega chaotyczną osobą i bez listy celów podzielonych na jeszcze mniejsze cele, które sobie wyznaczam na jakieś okresy czasy, a potem na tej podstawie planuję kazdy dzień, po prostu bym zginęła 😛
Cele i plan na ich realizację to już połowa sukcesu. A sukcesy napędzają do kolejnych działań. Nawet jak po drodze się zmieniają to dowiadujemy się czegoś o sobie i ciągle dynamicznie przodu do przodu zamiast siedzieć w marazmie i narzekając, że nic dobrego nas nie spotyka.
Ponownie trafiam na dobry, merytoryczny tekst 😉 Jeśli chodzi o cele to świetnym przykładem jest życie sportowca, która całe swoje życie podporządkowuje jednemu. Ma to swoje dobre i słabe strony. Tak jak wspominasz trochę, mi osobiście najtrudniej jest mieć wysoki poziom motywacji, ale czasami nagroda jest zbyt cenna by się poddać.
Podpisuję się pod elastycznością celów. Wiele osób mówi „cele cele cele!”. Ale trzeba pamiętać, że cel nie może być jedyna wartością. czasem trzeba zmienić kierunek dla dobra sprawy, nas samych lub otoczenia. czasami realia się zmieniają 🙂 Pozdrawiam ciepło. Basia
Zawsze staram się wyznaczać sobie cele, ale najczęściej nie mają one długoterminowego charakteru. Głównie ze względu na nieustanne zmiany. Mimo wszystko to właśnie one urozmaicają moją codzienność.
Ja również nie wyobrażam sobie życia bez celu, chcoiaż czasem zazdroszczę takim „lekkoduchom” 😉 Moje cele to w większości cele podróży, i tego się trzymam 😉
Zgadza się, jak mamy cel, to na nim się skupiamy i on nas nakręca. Mój cel, to rozkręcić blog. Często jak się rano budzę i w pierwszej chwili nie chce mi się wstać, to zaraz przypomina mi się blog i od razu wyskakuję z łóżka:).
Tyle mam pracy, że moim celem jest praca nad rozszerzeniem doby do 30 godzin:) wesprę finansowo każdego kto to uczyni!