Masz wrażenie, że masz w życiu ciągle pod górkę? Wydaje Ci się, że innym wszystko przychodzi łatwiej, a Tobie zawsze zabraknie szczęścia? Dostrzegasz głównie negatywy? Chciałbyś coś zmienić w swoim życiu, ale nie widzisz zbytnich możliwości na zmianę sytuacji? Powiem Ci jedno. Nie jesteś jedyną osobą, która tak myśli.
Innym wszystko przychodzi łatwiej
Co tu dużo mówić, jako Polacy jesteśmy narzekającym narodem. Lubimy skupiać się na negatywach. Narzekamy na pracę, na związki, na pieniądze, na rząd, na służbę zdrowia, na pogodę, na sąsiada i na co tylko możemy. Nie jesteśmy do końca zadowoleni z siebie i z życia. Zazdrościmy tym, którym wiedzie się lepiej. Winę za swoje niepowodzenia zwalamy często na rząd, na wyzyskujących pracodawców albo na los, który co krok podrzuca nam kłody pod nogi.
Oczywiście nie każdy myśli w ten sposób. Jest wiele radosnych, życzliwych i potrafiących cieszyć się życiem osób. Niestety stanowią oni zdecydowaną mniejszość.
Z czego wynika negatywne nastawienie do życia?
Moim zdaniem czynników jest wiele. Powodem może być nasze zaniżone poczucie własne, brak wiary we własne możliwości czy zazdrość. Z pewnością w dużej mierze wynika to z naszego wychowania. Trudno być pozytywnie nastawionym, jeśli w domu rodzinnym ciągle słyszało się, że życie to nie bajka, a piękne są tylko chwile. Kiedy mówiono Ci, że musisz ciężko harować na chleb. Kiedy powtarzano Ci, że w tym kraju i tak nie ma przyszłości, że nadaremnie się uczysz, bo i tak nic Ci to nie da. Kiedy mówiono Ci, że i tak nie masz szans na sukces, a jak zdecydujesz się na rodzinę, to dopiero zobaczysz co to prawdziwe życie.
Wychodząc z założenia, że życie jest ciężkie, a Ty nie masz nawet co marzyć o osiągnięciu tego czy tamtego masz marne szanse, żeby poczuć się naprawdę szczęśliwym. Właśnie dlatego, żeby pozwolić sobie na przeżycie swojego życia w pełni, żeby nauczyć się cieszyć się tym, co jest, warto zmienić swoje nastawienie.
Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić
Tak, wiem. Łatwo się mówi. Można przeczytać wiele mądrych książek i wysłuchać tysiąca motywacyjnych wykładów, ale i tak mieć wrażenie, że nic to nie zmienia w naszym. To prawda, bez chęci i konsekwentnego działania trudno cokolwiek osiągnąć. Również w rozwoju osobistym.
Wydaje nam się, że kiedy zmienimy nastawienie wszystko będzie układać się po naszej myśli. Chcielibyśmy, żeby wszystko było różowe. Niestety tak nie jest. Życie to pasmo wzlotów i upadków, sukcesów i porażek. Każdy ma w życiu okresy lepsze i gorsze. I właśnie w tych gorszych momentach bardzo łatwo się załamać, uznać, że złe rzeczy zdarzają się tylko nam samym, że zawsze mamy pod górkę, a inni mają lepiej i łatwiej.
Ja też tak myślałam
Kto z nas tak nie myśli? Mnie też nieraz zdarzało się uznawać, że wszystko jest do kitu. Uważałam, że i tak nie mam szans na to czy na tamto, bo chociażby nie urodziłam się w bogatej rodzinie, nie mam znajomości, itd. Wiele razy myślałam też, że nie mam szczęścia. Zwłaszcza w miłości. Nieraz zwalałam winę za swoje niepowodzenia na los czy na to, że na mojej drodze pojawiają się nieodpowiednie osoby.
I wiecie co! To były tylko wymówki. Szukanie winy w innych ludziach i okolicznościach. Dopiero kiedy spojrzałam prawdzie w oczy zrozumiałam, że nie mogę zwalać winy na innych, bo to ja sama decyduję o swoim życiu. To ja sama podejmowałam takie, a nie inne decyzje. To ja wybierałam określonych partnerów, to ja sama pozwalałam sobie traktować się w taki, a nie inny sposób. Miałam niskie poczucie własnej wartości, brakowało mi pewności siebie. Patrzyłam na siebie przez pryzmat wygórowanych wymagań, które sobie stawiałam. Zawsze byłam perfekcjonistką i wydawało mi się, że żeby coś osiągnąć powinnam posiąść całą dostępną wiedzę. Myślałam, że muszę osiągać sukcesy, żeby ludzie mieli podstawy do tego, żeby mnie szanować i doceniać
Sukces to pojęcie względne
Prawda jest taka, że nic takiego się nie stało. Nie zrobiłam oszałamiającej kariery, nie zarabiam dużych pieniędzy, nie stałam się autorytetem. Mimo to uświadomiłam sobie coś bardzo ważnego. Odniosłam swój prywatny sukces – sukces nad sobą. Pokonałam swoje największe słabości. Uwierzyłam w siebie i w to, że nie muszę niczego udowadniać, żeby zasłużyć na szacunek. Przestałam krytykować się za każdy nawet najmniejszy błąd i rzecz, której nie zrobiłam tak, jakbym chciała. Zaczęłam dostrzegać swoje mocne strony i mogę śmiało powiedzieć, że jestem dumna z tego, jaką pracę nad sobą wykonałam. I cieszę się, że udało mi się zmienić nastawienie wobec siebie i wobec życia.
Kiedyś, mimo, że zawsze byłam radosna i uśmiechnięta, w moim wnętrzu kłębiły się małe „potwory”, które pożerały mnie od środka i atakowały zazwyczaj wtedy, kiedy byłam sama.
Jakość Twojego życia zależy od Twojego nastawienia
Dziś zupełnie inaczej patrzę na życie. Dostrzegam więcej pozytywnych aspektów i cieszę się nimi. Natomiast porażek i gorszych chwil nie traktuję już jako braku szczęścia, ale jako część życia. Daję sobie prawo do tego, żeby przeżywać smutek, złość czy przygnębienie. Jednak nie zakleszczam się w tym stanie i nie użalam się nad sobą. Nie obarczam też odpowiedzialnością za swoje porażki innych ludzi ani losu. Po prostu staram się pamiętać, że złe momenty są częścią życia, i tak jak po burzy zawsze wychodzi słońce, tak i w moim życiu po gorszym okresie zawsze będzie lepiej.
Oczywiście też mam gorsze chwile i negatywne myśli, a mój wewnętrzny krytyk lubi od czasu do czasu dać o sobie znać. Do tego cały czas pracuję nad swoim perfekcjonizmem. Jednak teraz wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Jestem świadoma tego, że to wszystko, co dzieje się w mojej głowie nie zawsze jest prawdą. Pozwalam moim myślom i emocjom być, staram się je zrozumieć, ale już nie utożsamiam się z nimi.
Życie jest takie, jakim je widzimy. Jeśli skupiamy się na negatywach, w konsekwencji widzimy ich coraz więcej i więcej. Natomiast, jeśli skupiamy się na pozytywach, zaczynamy zauważać ich coraz więcej w swoim życiu.
Chyba lepiej wybrać tę drugą opcję, prawda?
Jak zmienić nastawienie?
Co zrobić, żeby zmienić swoje nastawienie? Przede wszystkim warto zacząć od bardziej przychylnego spojrzenia na siebie i innych. Dać sobie prawo do niedoskonałości i błędów, w końcu każdy z nas jest tylko człowiekiem. Wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje i za swoje życie. I krok po kroku zacząć wdrażać drobne zmiany do swojego życia.
Jakie zmiany? O tym napiszę w kolejnych postach. Nasze nastawienie i sposób w jaki myślimy mają ogromny wpływ na to, jak wygląda nasze życie. Dlatego postanowiłam stworzyć serię wpisów o tym, jak trwale zmienić nastawienie, zarówno wobec siebie, jak i wobec innych i samego życia. Mam nadzieję, że to, co pomogło kiedyś mnie, będzie przydatne również dla Was.
Praca nad sobą to proces, nic nie dzieje się od tak, na pstryknięcie palcami. Jednak sama wiem, ze swojego doświadczenia, że czasem wystarczy mała zmiana sposobu myślenia oraz wprowadzenie prostych nawyków, żeby zauważyć znaczną różnicę.
I warto to zrobić, bo mamy jedno życie. I to życie nie jest tylko szare albo czarno – białe. Ono ma mnóstwo kolorów, tylko musimy nauczyć się je dostrzegać 🙂
Jeśli masz apetyt na więcej polecam Ci również trzy świetne książki, które na pewno pomogą Ci zmienić nastawienie i zacząć myśleć bardziej pozytywnie. Ja dzięki tym pozycjom zupełnie inaczej spojrzałam na życie i zmieniłam swój sposób myślenia, więc mam nadzieję, że Tobie również pomogą 🙂
- „Potęga Podświadomości” Joseph Murphy – książka|audiobook
- „Jak przestać się martwić i zacząć żyć” Dale Carnegie – książka
- „Rozmowy z Bogiem” Donald Walsch Neale – książka
Wspaniały wpis! Nie warto marnować życia na smutki, trzeba się cieszyć każdą chwilą 🙂
Przejęcie odpowiedzialności, pojęcie sukcesu i pozytywne nastawienie to i moje „filary”. Kiedyś nawet na wizycie u psychologa, zostałam poproszona o wymienienie swoich sukcesów – to było pytanie podchwytliwe, mające pokazać jak postrzegam swoje życie 🙂
Często narzekamy, a tak naprawdę mamy więcej niż wiele ludzi wokół czego nie doceniamy. Za dużo czasu poświęcamy na rozpamiętywanie, a powinniśmy skupić się na tym co naprawdę ważne, przezywaniem każdego dnia możliwie jak najlepiej. 🙂
O ile nie leży to w naszej naturze, o tyle do wniosków, o których piszesz dochodzimy po latach nabywania doświadczeń i pracy nad sobą. Nie wyobrażam sobie jak trudno musi być osobom, które mają ciągle negatywne nastawienie, nie widzą przez to optymistycznych perspektyw czy nie potrafią czerpać radości z drobnych, codziennych zdarzeń i rzeczy. Osobiście wierzę i widzę, że dzięki mojemu nastawieniu, wewnętrznej pogodzie ducha i celebrowaniu każdego dnia łatwiej jest mi znosić trudy dnia czy problemy, które zdarzają się przecież każdemu dzięki m.in. temu, że z optymizmem patrzę w przyszłość.
Poruszyłaś jeden z moich ulubionych tematów. Bardzo chętnie zajrzę po kolejne części.
Cieszę się 🙂 Ja również widzę po sobie jak pozytywne nastawienie pomaga w życiu i w odnajdywaniu codziennych radości. A i o wiele łatwiej przetrwać wszelkie burze, kiedy ma się świadomość, że znowu zaświeci słońce 🙂
Też mnie przekonuje „bycie najlepszą wersją siebie” i nie porównywanie się do innych 🙂
Lubię sobie czasem ponarzekać, ale staram się to ograniczać. Dawniej miałam takie podejście do życia, że „a tego nie zrobię, bo się nie uda”, „z tego też nic nie będzie, więc nie warto marnować czas”, itd. Pierwszym krokiem w zmianie mojego podejścia było założenie bloga, też myślałam, że nic z tego nie będzie, a tu zaskoczenie. Mam super czytelników, dla których aż chce się pisać. Do tego czasem ktoś się zgłosi z propozycją współpracy. Dziś wiem, że lepiej działać, niż narzekać i naprawdę wiele zależy od nas samych 🙂
Zgadzam się z Tobą. Wiele zależy od nas samych. Narzekanie tylko odciąga nas od osiągnięcia celów i stawia z góry na przegranej pozycji. Zdecydowanie lepiej ten czas wykorzystać na działanie 🙂
Niestety to nie takie łatwe – popatrzeć na siebie przychylniejszym wzrokiem i zaakceptować „mniej idealną” wersję siebie.
To prawda, zaakceptowanie „mniej idealnej” wersji siebie nie jest łatwe. Zwłaszcza jeśli jest się wobec siebie krytycznym i wymagającym. Sama miałam z tym ogromny problem. To wymaga poznania siebie, pracy nad sobą i czasu. Na szczęście wiele rzeczy z biegiem lat przychodzi o wiele łatwiej. Również to spojrzenie na siebie przychylniejszym wzrokiem 🙂
Polecam praktykowanie wdzięczności. Wystarczy codziennie przed snem pomyśleć o 3 rzeczach, za które jesteśmy wdzięczni. Można nawet zainstalować sobie specjalną aplikację w telefonie 🙂 Z czasem takie myślenie wejdzie nam w nawyk.
Zgadzam się, praktykowanie wdzięczności wpływa niesamowicie pozytywnie na nasze nastawienie 🙂
Nie do końca jestem pewien z tym praktykowaniem wdzięczności. Nie lepiej po prostu nie zastanawiać się nad tym? Czym bardziej się analizuje swoje życie np pod kątem szukania powodów do wdzięczności, może to przynieść dokładnie odwrotny skutek u osoby nadwrażliwej, która pomimo wysiłków nie znajdzie takich powodów. Sądzę, że lepiej po prostu nauczyć przyjmować wszystko co przyjdzie, ewentualnie wyciągając wnioski na przyszłość.
Nigdy nie patrzałam na temat wdzięczności w ten sposób. Mnie szukanie powodów do wdzięczności przychodzi bardzo naturalnie. Często, zazwyczaj rano, myślę o rzeczach, za które jestem wdzięczna i dzięki temu o wiele łatwiej doceniać mi małe, niby oczywiste rzeczy. Poza tym tego typu praktyka wprowadza mnie w pozytywny nastrój.
Jednak być może masz trochę racji. Osoba, która mimo wysiłków nie potrafi znaleźć żadnych powodów może poczuć się sfrustrowana.
Każdemu z nas służy coś innego, moim zdaniem warto próbować różnych rzeczy i wybrać to, co przynosi największe korzyści nam samym.
Dokładnie jak tobie, i mnie nie robi problemu znaleźć pozytyw, który mnie motywuje do dalszego działania, ale pomyślałem własnie o osobach, które nie mają tak dobrze jak my. Niestety spotykam w swoich konwersacjach takie osoby, dla których powyższe słowa to tylko „frazesy”. Problem w tym, że sam nie wiem, jak można by pomóc osobom mniej optymistycznym.
To bardzo trudny temat. Niestety nie każdemu można pomóc, zwłaszcza jeśli druga osoba jest na tę pomoc zamknięta.
Co masz na myśli pisząc: „na pomoc zamknięta” ?
Mam wrażenie, że niektóre osoby z jakichś powodów tak naprawdę nie chcą niczego zmieniać, mimo, że nie są zadowolone z tego, jak wygląda ich życie.
Wdzięczności komu? Sobie czy może inną osobę masz na myśli?
Wdzięczności „za co” 🙂 Za nowe doświadczenie, lekcję, nauczkę, dobry obiad, zdanie w książce, list, trening. A w efekcie chyba sobie, bo to my interpretujemy to co się nam zdarza i decydujemy co dla nas ważne.
Zaakceptować siebie, trudna sprawa dla mnie w ostatnich czasach. Chociaż wróciło do mnie trochę wiary. U mnie, brak akceptacji wiąże się z problemami zdrowotnymi. Jeszcze się nie łamię, mam nowe plany, więc i akceptacja przyjdzie z czasem.
Też miałem okres w życiu, który nie tyle pozbawił mnie wiary w lepsze jutro ale załamał mnie na tyle, że więcej „użalałem się nad sobą”. Na szczęście zdrowie się ustabilizowało, chociaż pojawiają się z wiekiem nowe „problemy” i jak pisałem wyżej: Stawiam sobie cele. To mnie trzyma w równowadze.
Życzę Ci żeby u ciebie zniknęły zdrowotne problemy, bo wierzę, że nie jest łatwo.
Mam nadzieję, że niebawem Twoja sytuacja zdrowotna się ustabilizuje, a plany zrealizują. Akceptacja też na pewno się pojawi. Trzymam kciuki :*
Nie zawsze jest tak, że narzekanie jest przyczyną, że dostrzegamy same negatywy. Wynika to (tak jak napisałaś) z tego, że my Polacy mamy taką naturę.
Pomimo tego, że należę do tych często marudzących, co można zauważyć w moich postach czy innych wpisach, jestem niepoprawnym optymistą, a to że sobie ponarzekam to tylko dlatego, by wywietrzyć mózg i nie zwariować.
Nie da się ukryć, że życie często rzuca nam kłody pod nogi, ale jeśli nauczymy się cieszyć z małych „sukcesów” i znajdziemy jakiegoś „jelenia”, który nas wysłucha to kolejne rano znowu jest słoneczne.
Ponadto moja babcia mawiała: „Wyśpij się. Przyjdzie dzień, będzie rada”.
Tak, zgadza się „łatwo mówić” ale jeśli ktoś był zawsze dołowany przez innych to jego poczucia własnej wartości nie podniesie nikt, choćby najbardziej zdolny psycholog.
Dochodzę do wniosku, że to nie zmiana myślenia jest ważna ale stawianie sobie celu, a nawet jeśli nie wyjdzie, to stawiać kolejny i kolejny… aż do skutku. Nigdy nie wiadomo kiedy nam się poszczęści.
To tak jak graniem w totka. Nie można narzekać, że się nigdy nie wygrało jeśli nigdy się nie wysłało! Tak samo ze stawianiem celów, nie można przestać, bo a nuż przegapię „szczęście”.
Pozdrawiam optymistycznie 🙂
Z tym stawianiem sobie celu masz dużo racji. Z pewnością niebawem poświęcę temu osobny temat 🙂 Cele nadają życiu sens. A bez tego trudno o bycie pozytywnym.
Pozdrawiam równie optymistycznie 🙂
No miło, że dałem ci pomysła na post 😉
Najważniejsza jest konsekwencja w działaniu, trzeba zakorzenić w naszej głowie pozytywne nawyki, wyrobić sobie lepsze myślenie o sobie i przychylniej patrzeć na pewne zdarzenia. To trudne, sama czytam mnóstwo książek o rozwoju i pozytywnym myśleniu i ciągle nad sobą muszę pracować. Jesteśmy tylko ludźmi 🙂
Pozdrawiam 😉
Jakie książki z tego zakresu polecasz? 😉
Często potrzeba wiele pracy, aby móc spojrzeć na siebie przychylniejszym okiem… Kiedy czasem patrzę na różnych pacjentów na praktykach, widzę jak wiele ludzi próbuje walczyć o samych siebie… ale bardzo często, nie dają rady, a każdy „krok ku lepszemu” jest dla nich ogromnym wysiłkiem!
Nie mniej jednak jakie to szczęście, kiedy można zobaczyć choć najmniejszą poprawę… 🙂
Dobrze ujęłaś ten temat 🙂
Ściskam,
Panna Joanna
Dziękuję 🙂 ja sama doskonale wiem, jak trudno spojrzeć na siebie przychylniejszym okiem. Potrzeba wiele pracy i przede wszystkim wytrwałości. Na szczęści ta wytrwałość popłaca 🙂
Gorsze chwile, lepsze chwile… coraz częściej czuję, że niepotrzebnie jesteśmy tacy hop do przodu w szufladkowaniu chwil i dzieleniu ich na dobre i złe. A to, że coś nie idzie po naszej myśli, może być właśnie bardzo dobre, bo coś nam pokazuje. Albo może potrzebujemy takiego brutalnego przebudzenia, żeby iść dalej. Nie jest możliwe, żeby zniknęło to, co złe, a zostało tylko to, co dobre, i takie oczekiwanie zawsze będzie prowadziło do cierpienia. Ostatnio po prostu staram się brać to, co jest. To nawet lepsze niż pozytywne myślenie 🙂
A wiesz, że dla mnie Twoje podejście jest właśnie swego rodzaju pozytywnym myśleniem 🙂 Nie patrzenie na świat przez różowe okulary i oczekiwanie samych dobrych rzeczy, tylko to, że akceptujesz zarówno dobre, jak i złe chwile i masz świadomość, że wszystko w życiu jest potrzebne i ważne. To, że potrafisz brać to, co jest.
Chciałabym, żeby każdy miał takie podejście do życia 🙂
Bardzo dobra uwaga. Dokładnie do takiego wniosku doszedłem komentując niżej inny komentarz 🙂
I tego odkrywania jak największej liczby barw życia nam wszystkim życzę 🙂
Wzajemnie! :))
Dawniej miałam o wiele bardziej negatywne podejście niż obecnie, głównie wynikało to ze środowiska, jakie stwarzano mi w domu. Co by się nie działo, zawsze było źle i nie tak, jak powinno, brakowało pieniędzy etc. Rodzice sporo narzekali i chyba sądziłam, że jest to jedyna droga. Odkąd zaczęłam pracować nad sobą i przebywać wśród bardziej pozytywnych osób, a także głównie od momentu, kiedy wyjechałam na studia, patrzę na świat w bardziej optymistyczny sposób. Więcej się śmieję, nawet aż za dużo, bo słyszałam już mówione pół żartem, pół serio opinie o tym, że ktoś spróbuje sprawdzić, czym da się ten mój optymizm złamać 😛 Życzę powodzenia! ;p
Mimo wszystko wciąż określam siebie raczej jako realistę niż optymistę, nie ma co żyć złudzeniami, a bądź co bądź życie też potrafi nieraz nieźle dokopać. Najważniejsze to z każdego wydarzenia wyciągnąć parę nauk, jakieś wnioski i starać się dostrzec plusy, bo tak naprawdę mało jest w codziennym życiu tak okropnych i dołujących sytuacji, aby od razu określać je mianem tragedii i widzieć tylko ich negatywne aspekty.
Zgadzam się z Tobą, bardzo ważne jest to, żeby wyciągać wnioski i dostrzegać plusy, nawet gorszych sytuacji.
Gratuluję Ci takiego właśnie nastawienia do życia. Oby więcej osób myślało w ten sposób 🙂
Najlepiej znaleźć środowisko pozytywnych, optymistycznych oosó 😉 Nie zawsze jest to łatwe, ale zdecydowanie warto.