W ilu procentach akceptujesz swój wygląd i swoje ciało? Jesteś z niego zadowolony? A może jest coś co chciałbyś w nim zmienić?
Jeszcze kilka lat temu na to pytanie odpowiedziałabym, że akceptuję swój wygląd, za wyjątkiem… I tutaj zaczęłaby pojawiać się lista rzeczy, które mi się we mnie nie podobały. Potrzebowałam sporo czasu, żeby wyzbyć się tej listy kompleksów i w pełni zaakceptować swoje ciało.
Akceptacja własnego ciała to coś, co przychodzi nam szczególnie trudno. Być może dlatego, że panuje wszechobecny kult piękna. Media bombardują nas zdjęciami osób o nienagannej urodzie i idealnych sylwetkach. Wydaje nam się, że nieprzeciętna uroda i wysportowane ciało o idealnych proporcjach to przepustka do szczęścia, kariery i miłości. Jeśli odbiegamy od tego obrazu zaczynamy szukać winy za swoje niepowodzenia we własnym wyglądzie.
W pułapce porównań
W ten sposób bardzo łatwo popaść w kompleksy. Porównujemy się i zaczynamy stawiać sobie nieosiągalne cele. Chcemy wyglądać tak jak te osoby, które widzimy w mediach, jednak nie bierzemy pod uwagę faktu, że być może mamy inny typ urody, inną budowę, inne uwarunkowania genetyczne. Odbiegamy od ideału, a to sprawia, że nasze poczucie wartości jest niskie.
Pamiętam, że kiedyś myślałam w ten sposób. Porównywałam się z innymi, a w szczególności z obrazem „idealnej” kobiety, jaki stworzyłam w swojej głowie. Miałam sporo kompleksów. Największym z nich były moje małe piersi. Niestety fakt, że koledzy dokuczali mi z tego powodu, wcale nie pomagał mi w akceptacji siebie.
Potrzebowałam wielu lat, żeby w pełni zaakceptować siebie. Tak naprawdę dopiero jakiś rok temu uświadomiłam sobie, że naprawdę lubię swoje ciało. Zaakceptowałam wszystkie jego atuty i mankamenty. Nauczyłam się podkreślać te pierwsze i ukrywać te drugie.
Nie chowaj swoich kompleksów pod maską
Ubrania, makijaż, odpowiednia fryzura – to fantastyczne narzędzia, które każdy z nas może wykorzystać do tego, żeby poczuć się bardziej zadbanym i atrakcyjnym. Dzięki odpowiednio dobranemu strojowi możemy nabrać pewności siebie i zacząć zwracać uwagę innych osób.
Jednak ubrania nie powinny stanowić maski, pod którą chowamy swoje kompleksy. To byłoby jak zamiatanie śmieci pod dywan. Prawdziwa akceptacja pojawia się wtedy, kiedy akceptujesz swoje ciało również bez ubrania. Kiedy uświadamiasz sobie, że nie potrzebujesz niczego zmieniać. Kiedy uczysz się dostrzegać swoje atuty i akceptujesz mankamenty.
Pomijając przypadki, kiedy ludzkie ciała są widocznie zdeformowane jakimiś chorobami lub wypadkami, większość naszych kompleksów tak naprawdę tkwi tylko i wyłącznie w naszych głowach. To kwestia dysonansu pomiędzy tym, jak wyglądamy, a tym, jak chcielibyśmy wyglądać.
Zaakceptuj swój wygląd
Czasem, żeby zmienić coś w sposobie myślenia warto zmienić coś na zewnątrz. Wiele osób nabiera pewności siebie w momencie, kiedy na przykład udaje im się zrzucić parę kilogramów lub kiedy zmienią fryzurę lub sposób ubierania się. Jednak warto zdać sobie sprawę, że nie zawsze tak jest. Równie dobrze można całe życie podwyższać sobie poprzeczkę. Bo nawet jeśli schudniesz 10 lub 20 kg to nagle możesz stwierdzić, że będziesz się sobie podobać dopiero wtedy, kiedy wyrzeźbisz mięśnie. Możesz też nadal mieć problemy z samoakceptacją bo uznasz, że jesteś za wysoki lub za niski, masz za duży lub za mały nos, za małe lub za duże piersi, za szerokie biodra, itd.
Są rzeczy na które mamy wpływ, jak na przykład nasza waga lub sposób ubierania się, są też takie, których nie zmienimy. Nie zmienisz swojego wzrostu ani budowy ciała, gdyż uwarunkowane są genetycznie. Ciąża, wahania wagi, przebyte choroby – one też często pozostawiają widoczne zmiany w ciele. Podobnie jest z czasem – nie zatrzymasz go, ani nie cofniesz zmian, jakie wywiera na Twoje ciało.
Zadbaj o to, żeby czuć się dobrze w swojej skórze
Jeśli źle czujesz się z tym, jak wyglądasz teraz warto coś z tym zrobić. Jeśli masz na przykład kilka kilogramów za dużo, które naprawdę Ci ciążą, warto je zrzucić, chociażby dla własnego zdrowia i lepszego samopoczucia. Jednak nie ma sensu katować się drakońskimi dietami lub wykańczającymi ćwiczeniami. Tego typu zabiegi mogą skończyć się efektem jojo lub ogólną niechęcią do wszelkiego rodzaju diet i ćwiczeń. A to nie o to chodzi. Jesteśmy bardzo różni, mamy inną budowę, inne predyspozycje. Nie każdy musi mieć figurę modelki. I nie każdy może ją osiągnąć.
Ja osobiście jestem zwolenniczką zdrowego stylu życia, do którego zachęcam każdego. Jednak dla mnie zdrowy styl życia to nie jest kwestia nie wiadomo jakich wyrzeczeń. To kwestia świadomych , racjonalnych wyborów. To potraktowanie swojego ciała jak przyjaciela, dla którego chcemy jak najlepiej. Czy nakarmiłbyś swojego najlepszego przyjaciela śmieciami? Czy katowałbyś go głodówką? Albo zbyt intensywnymi ćwiczeniami? Podejrzewam, że nie. Dałbyś mu to co dla niego najlepsze. Więc dlaczego nie dajesz tego swojemu ciału? Ono jest Twoją świątynią, miejscem, w którym mieszkasz. Jeśli zadbasz o nie, ono odwdzięczy się lepszym wyglądem i dobrym samopoczuciem.
Nie ma opcji, żeby nie zauważyć pozytywnych rezultatów, jeśli zadbamy o własne ciało. Jednak nawet jeśli sporo brakuje Ci do „ideału” to co z tego? Kto powiedział, że trzeba wyglądać tak czy tak? Najważniejsze jest to, jak Ty czujesz się sam ze sobą.
Zaprzyjaźnij się ze swoim ciałem
Mój proces zaprzyjaźnienia się z własnym ciałem trwał dość długo. Jako perfekcjonistka wymagałam od siebie tego, żeby moje ciało było idealne. Dlatego kilka lat temu zaczęłam ćwiczyć. Od początku miałam wizję celu, którym był kaloryfer na brzuchu i pięknie wyrzeźbione ciało. Byłam zdeterminowana i pełna samodyscypliny. Ćwiczyłam, moje ciało zmieniało się, stawało się bardziej smukłe i jędrne, jednak daleko mu było do mojego zamierzonego celu. Wkładałam w ćwiczenia sporo wysiłku. Traktowałam je jako jeden z obowiązków, co wywierało na mnie sporo presji. Niestety mimo poświęconego czasu i wysiłku nadal nie wyglądałam tak, jak bym chciała. W pewnym momencie postanowiłam sobie odpuścić. Zamiast codziennych ćwiczeń zaczęłam jeździć na rowerze, biegać, a później zaczęłam praktykować jogę. Wybrałam te formy aktywności, które naprawdę lubię i które sprawiają mi ogromną przyjemność. Przestałam myśleć o tym, jak wpłyną na moją sylwetkę. Przestałam traktować je jako środek do osiągnięcia swoich celów. I wtedy ku mojemu zdziwieniu zaczęłam zauważać pozytywne zmiany w swoim ciele.
Kiedy zaakceptujesz i pokochasz swoje ciało zaczyna dziać się coś niezwykłego. Nabierasz do niego szacunku. Zaczynasz bardziej świadomie wybierać to, co jesz. Zaczynasz więcej się ruszać i bardziej słuchać swojego ciała. Nie katujesz go, kiedy krzyczy, że już nie ma siły. Pozwalasz mu na odpoczynek i regenerację. Wybierasz taki tryb życia, który najbardziej Ci służy. Tryb życia, który owocuje lepszym wyglądem.
Zaprzyjaźnij się ze swoim ciałem. Zrób to już dziś. Spojrzyj na nie bardziej przychylnie. Zaakceptuj swój wygląd i te rzeczy, których nie jesteś w stanie zmienić. Przestań porównywać się z innymi. Nie jesteś nikim innym. Jesteś sobą.
Świetny wpis i bardzo mądre podejście. Jeśli jest nam ciężko zaakceptować swój wygląd to możemy się złapać na tym, że nieważne ile rzeczy w sobie zmienimy i tak będziemy niezadowoleni. Zgadzam się też, że racjonalne podejście do odżywiania może pozytywnie wpłynąć na samopoczucie, zdrowie no i nasz wygląd.
Świetnie napisane.. niby oczywiste oczywistości, ale czasem trudno o nich pamiętać. Szczególnie w dobie wszechobecnego kultu idealnego ciała. Ja jestem już starsza i mam to gdzieś.. ale te młodsze dziewczyny.. nastolatki.. to smutne. Ale może to kwestia dojrzałości?
Z resztą pisałam u siebie też o kompleksach .. temat mi mega bliski.
Pozdrawiam Cię serdecznie! 🙂
Dziękuję:)
Też myślę, że w dużej mierze to efekt dojrzałości, ale też lepszego poznania siebie, zaakceptowania życia takim, jakie jest i zrozumienia, co tak naprawdę jest ważne.
Pozdrawiam serdecznie 😉
akceptuje swoje ciało, ale nie zawsze tak było…u mnie był to proces, musiałam dojrzeć do pewnych rzeczy, na pewno znaczenie ma też wiedza w jaki sposób się ubierać, malować…czas prób i błędów za mną…podobnie jak czas porównan, oczywiscie zdarza się kupić coś nie najlepszego lub wpasc w małego doła”, ale na szczęscie sporadycznie
Ja też mam wrażenie, że im jesteśmy starsze tym łatwiej zaakceptować nam swoje ciało. Chociaż nie u każdego tak to działa. Wiele osób ma problem z tym, że się starzeje, że ciało traci jędrność, pojawiają się zmarszczki, itd.
Ten fakt również warto zaakceptować. Zwłaszcza, że radość życia, wewnętrzny spokój i samoakceptacja sprawiają, że wyglądamy lepiej, młodziej i bardziej promiennie 🙂
Świetny tekst! Jak zawsze zresztą. Akceptacja swojego ciała jest bardzo ważna i podoba mi się Twoje podejście.
Dziękuję 🙂
Z tą akceptacją swojego ciała jest u mnie różnie. W zależności od dnia i humoru. Mam parę kompleksów, ale ogólnie nie dobijają mnie one jakoś. Muszę mieć wybitnie zły humor, wtedy narzekam i się przejmuję 😉
Racja! Nawet (naszym zdaniem) nieatrakcyjnie wyglądające osoby, np. te z nadwagą, potrafią roztaczać urok, jeśli zaprzyjaźnią się ze swoim ciałem. Taka przyjaźń przecież nie musi oznaczać, że nie chcemy zmiany na lepsze.
Dokładnie! 🙂
ja mam tylko 1 kompleks, który co prawda bardzo mi przeszkadza ale pracuję nad nim wiec moze w końcu uda sie zakceptowac siebie tak jak wcześniejsze wyleczone kompleksy 🙂
Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia 🙂
ANRU,
Życzę Ci tego 😉
Pozdrawiam:)
Racja, kaloryfer na brzuchu u kobitki nie wyglada zbyt seksownie, raczej robi z niej babochlopa. Pozdrawiam serdecznie Sylwiu – Beata
Teraz też już tak myślę, że kaloryfer na brzuchu kobiecie bynajmniej nie jest do niczego potrzebny 😉
Pozdrawiam Beatko 🙂
Straszne, ale już 3 lata trwa raczej nienawiść do ciała. Przez 2 lata brałam leki na niedoczynność tarczycy i nie potrafię pogodzić się ze skutkami ubocznymi. Nie umiem zaakceptować tego, jak obecni wyglądam. Nawet nie umiem się z tym pogodzić, a szukanie pomocy kończy się na robieniu ze mnie wariatki.
Wcale nie tak łatwo zaakceptować swój wygląd, zwłaszcza, jeśli coś nam się w nim bardzo nie podoba, a nie możemy tego zmienić.
W życiu wszystko przychodzi z czasem. Mam nadzieje, że w którymś momencie uda Ci się zaakceptować i polubić swoje ciało.
Co do szukania pomocy, to uważam, że dobrze robisz. Jeśli faktycznie źle się czujesz ze swoim ciałem i nie potrafisz go zaakceptować dobrze, żeby ktoś Ci w tym pomógł. Niestety chyba do tej pory trafiałaś na nieodpowiednie osoby. Nie zrażaj się, tylko szukaj dalej. W końcu chodzi tutaj o Twoją satysfakcję i szczęście!
Dzisiejszy świat wmawia nam, że mamy być piękne i doskonałe. Jeżeli jeszcze to samo słyszymy od najbliższych, to na pewno o kompleksy nietrudno. Zacznijmy od tego, aby nigdy nie krytykować wyglądu innych, a zwłaszcza nie wpędzajmy w kompleksy dzieci, bo zostanie im na całe życie.
To prawda, sama wiem z własnego doświadczenia, jak trudno pozbyć się kompleksów, w które wpędzili nas najbliżsi. Warto o tym pamiętać, za każdym razem, kiedy krytykujemy kogoś innego, a zwłaszcza dziecko.
Bardzo dobrze napisany tekst. Posunęłabym się nawet jeszcze o krok i napisała, żeby zaakceptować i pokochać całego siebie. Zarówno ciało, ale i duszę. Jeśli odkryjemy w sobie tę boskość znacznie łatwiej przyjdzie nam polubić osobę, którą widzimy w lustrze. Miłość do siebie przynosi również szacunek do własnej osoby i tak jak napisałaś, nasze decyzje odnośnie do tego co jemy, jak sobie cenimy nasze życie – zmieniają się wówczas diametralnie. Jesteśmy wtedy w stanie nawet wyzdrowieć. Jestem tego żywym przykładem i każdemu tego życzę. Pozdrawiam serdecznie
Zgadzam się z Tobą, warto zaakceptować całego siebie, nie tylko ciało, ale osobowość i duszę. Pokochanie siebie zupełnie zmienia nasze podejście do dosłownie wszystkiego. Na temat miłości do siebie i samoakceptacji pisałam już wcześniej, więc tutaj nie powielałam tematu 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Świetnie napisane (jak zawsze zresztą!). To bardzo ważny temat, a media (często też i otoczenie) nam nie pomagają w zaakceptowaniu swojego wyglądu. U mnie minęło baaaaardzo dużo czasu,zanim jakoś się zaakceptowałam. Miałam ogromne kompleksy, które udało mi się wyleczyć (z pomocą lekarza). Teraz podchodzę do tego na zasadzie – jeśli mogę coś poprawić (zdrowym jedzeniem, ruchem itp) to poprawiam, jeśli nie, trudno. A bardzo często jest tak, że to my wymyślamy sobie kompleksy, a inny są wielce zdziwieniu, o co nam chodzi! 🙂
Pozdrawiam gorąco 🙂
Ada
Można mieć super zajebiste ciało, wiedzieć o tym i też się z nim nie przyjaźnić, bo się wyniosło skądśtam nieuświadomioną do niego niechęć – ja tak miałam, ale z tego co widzę, to ma tak bardzo wiele kobiet. Czasem jest do przejścia długa droga… no, ale każdy ma swoją, po to tu jesteśmy. 🙂
Tak ciężko zaakceptować siebie porównując się do innych.. ale trzeba, innaczej można zwariować w tej pogoni za ideałami. Tekst to strzał w 10kę!