Czy zwykła, niczym nie wyróżniająca się osoba ma szanse na sukces? Na dobrą pracę i wysokie zarobki? Czy ma szansę prowadzić dobrze prosperujący biznes? Czy można osiągnąć coś w życiu, nie umiejąc dobrze się „sprzedać”?
Jeśli nie potrafisz się wyróżnić, jesteś nikim
Świat pędzi do przodu w zawrotnym tempie. Zmienia się rynek, zmienia się technologia, zmieniają się wymagania. Dziś sama wiedza czy nawet doświadczenie nie wystarczą. Trzeba ciągle się rozwijać. Trzeba czymś się wyróżnić. Trzeba być lepszym od innych. Trzeba być „jakimś”. Trzeba mieć „osobowość”. Dopiero to daje szansę na sukces.
Żeby dostać dobrą pracę nie wystarczy już „zwykłe” cv, „zwykła” wiedza czy umiejętności. Trzeba pokazać, że robi się coś ponad to. Trzeba pokazać, że jest się lepszym.
Konkurencja rośnie jak grzyby po deszczu i trzeba cały czas być czujnym, żeby ją pokonać albo nie pozwolić sobie na odebranie swojego miejsca na rynku. Ci, którzy prowadzą swój biznes pewnie już nieraz się o tym przekonali.
Pod presją doskonałości
Czujecie na sobie presję? Ja ją czuję. Mam wrażenie, że panuje wszechobecne dążenie do doskonałości. Zarówno pod względami zawodowymi, jak i pod względem wyglądu. Bo w mediach nie pokazują „zwykłych” ludzi. Tam kreowane jest wszystko co idealne. Idealne ciało, idealna twarz, włosy, ciuchy. Nie ważne, że ten idealny świat jest sztuczny. Że wszystko jest poprawione cyfrowo. I tak wierzymy w to, co widzimy. Człowiek sukcesu kojarzy nam się z kimś, kto ma pieniądze, dobra materialne i idealny wygląd. A oprócz tego jest jeszcze idealnym mężem/żoną, idealnym rodzicem.
Żyjąc w takim świecie trudno zachować równowagę. Trudno się nie porównywać i nie rywalizować. Trudno uwierzyć w siebie, kiedy tak daleko nam do „doskonałości”. Trudno odpuścić sobie branie udziału w tym wyścigu po pieniądze i dobra materialne, kiedy wszyscy wokół nas biegną. Bo przecież, kiedy sobie odpuścimy i zatrzymamy na moment zostaniemy daleko w tyle za innymi i możemy już nie dogonić pędzącego świata.
Czy to jest sposób na szczęśliwe życie?
Przyznam, że do napisania tego tekstu zainspirował mnie film dokumentalny „Obsesja doskonałości”, na który trafiłam przypadkiem. W tym programie Marcin Prokop ukazuje życie w Korei Południowej. Tam obsesja doskonałości wszczepiana jest dzieciom już od najmłodszych lat życia. Rodzice pragną by ich dzieci znalazły pracę w korporacji i osiągnęły wysoki status społeczny. Dlatego dbają o ich edukację już od przedszkola. Młodzież chcąca dostać się na dobre studia po zajęciach w normalnej szkole, udaje się na dodatkowe zajęcia w tzw. hakwonach. Uczniowie wychodzą do szkoły na 8.00 rano, a wracają do domu około północy! Podobnie sytuacja wygląda w korporacjach. Często pracuje się tam po 18 godzin dziennie. Do tego obsesja perfekcyjnego wyglądu, który daje możliwość dostania lepszej pracy. Nawet mężczyźni robią sobie makijaż, żeby lepiej wyglądać.
Świetna praca, dobre zarobki i co dalej?
Koreańczycy osiągają sukcesy i żyją w dostatku. Mimo to wg badań są jednym z najmniej zadowolonych narodów na świecie. Często chorują na depresje oraz fantazjują o własnej śmierci. Mają też wysoki odsetek samobójstw. Nic dziwnego. Oni żyją pod ciągłą presją. Ciągle muszą być lepsi i lepsi. Ciągle rywalizują, a swoje życie poświęcają pracy.
Muszę przyznać, że ten program dał mi do myślenia. Po jego obejrzeniu poczułam szczęście, że mieszkam w Polsce. Cieszę się, że u nas nie ma tak dużego nacisku na sukces i dążenie do perfekcji. Cieszę się, że wychowałam się w czasach, kiedy życie było spokojniejsze i nie czuło się takiej presji, jak dziś. Z drugiej strony przeraża mnie to, że za kilkanaście lat i u nas może być podobnie jak w Korei Południowej. Bo mam wrażenie, że do tego zmierzamy. Cały świat do tego zmierza.
Podążamy za sukcesem, za dobrami materialnymi. Biegniemy za tłumem i nawet nie mamy czasu się zatrzymać. Przystanąć i uświadomić sobie, że życie toczy się tu i teraz. Nie ma nic złego w zdobywaniu wiedzy i rozwoju. Pod warunkiem, że to nie staje się nadrzędnym celem życia.
Warto żyć zdrowo, warto się uczyć, warto dbać o to, żeby dobrze wyglądać, ale to nie znaczy, że musimy dążyć do doskonałości. Bo doskonałość nie istnieje. Nie ma czegoś takiego jak idealna figura, idealny wygląd, idealna praca, idealny związek, itd. Nie ma jednej definicji na bycie „jakimś”, na tę „osobowość” gwarantującą sukces. Sukces to też tak naprawdę pojęcie względne. Dla jednego to międzynarodowy biznes, dla drugiego wychowanie dziecka, dla kogoś innego wygranie ze swoimi słabościami. I nie powinniśmy uznawać, że jeden sukces jest bardziej ważny od drugiego.
Gdzie szukać szczęścia?
Prawda jest taka, że społeczeństwa wysoko rozwinięte, nastawione na osiąganie wysokiego statusu materialnego i społecznego są zazwyczaj najmniej szczęśliwe. Ludzie zatracają swoje życie, stają się „maszynami” pracującymi na wysokich obrotach po to, żeby nie wypaść z wyścigu.
Dla porównania wg. badań najszczęśliwszymi narodami są mieszkańcy Ameryki Południowej. Mimo tego, że nie są to zbyt zamożne kraje, ludzie tam mieszkający potrafią żyć w tu i teraz. Są rodzinni, cieszą się tym co mają i potrafią to doceniać.
Warto zrozumieć, że nie jesteśmy tylko trybikiem w tej całej machinie. Jesteśmy czymś więcej. Każdy z nas jest indywidualną jednostką, ze swoim własnym małym światem w sobie i wokół siebie. Nie musimy gonić za tłumem. Warto nauczyć się przystawać i cieszyć się z tego, co dzieje się w danej chwili. Świat pędzi i będzie pędził. Nie zatrzymamy go, a próbując za nim nadążyć możemy zniszczyć sobie nerwy i zdrowie. Możemy przegapić cenne chwile, które już nigdy się nie powtórzą.
Ja ostatni znalazłam swoje szczęście okazało się, że mam go olbrzymią ilość. Wystarczy czasem spojrzeć co tak naprawdę nas uszczęśliwia a odpowiedź nas samych może zaskoczyć
I chyba w tym tkwi cały sekret 🙂
Powiem szczerze, że nie czuję presji doskonałości. Staram się cieszyć z tego co mam, oczywiście ciągle się rozwijać, ale co mi z tego, że będę dążyła do doskonałości? Taka pogoń według mnie powoduje tylko nieszczęścia, a raczej odczuwanie ciągłego stresu, napięcia i nie pozwala cieszyć się tym co mamy, bo w końcu zawsze chcemy więcej.
Szczęściara 🙂 ja tę presję odczuwam na sobie, chociaż staram się jej nie poddawać. Masz rację, taka pogoń powoduje ciągły stres. I najgorsze jest to, że takie dążenie do doskonałości tak naprawdę nigdy się nie kończy.
To jest straszne zjawisko. Ciągła gonitwa nie wiadomo za czym. A najgorsze w ty wszystkim jest chyba to, że jak wkręcimy sobie do głowy jakiś „ideał” to ten ideał nie ma końca. Trudno jest znaleźć równowagę w tak szybkim i ekspresowym świecie w jakim przyszło nam teraz żyć. Jest w tym dużo prawdy, że jak nie nadążasz to wypadasz z gry. Nawet w blogowaniu da się to zauważyć. Wystarczy, że nie ma Cię kilka dni i już jesteś na chwilę zapomniany, a potem musisz budować wszystko od nowa. Na szczęście udało mi się wypracować w mojej głowie pewną równowagę, dzięki której potrafię odpuścić i wycofać się z tego wyścigu.
Bardzo ważny temat i świetny tekst!
Ja też to zauważam w blogowaniu i wszędzie wokół. Na szczęście również udało mi się również wypracować pewną równowagę, bo kiedyś bywało z tym kiepsko 🙂
Presje czuję każdej minuty mojego życia, naprawdę. Wiem jakie oczekiwania mają wobec mnie inni i prze to chyba sama podnoszę sobie poprzeczkę niebotycznie wysoko. Poza tym jestem ambitna i jestem perfekcjonistką. Każde wychylenie jest dla mnie ogromną porażką i ciągle uczę się, że nie zawsze można wygrywać. Przyznaje się bez bicia – to moja największa wada. 🙂
Doskonale to znam, kiedyś miałam zupełnie tak samo. Dzisiaj o wiele bardziej potrafię sobie odpuszczać, ale i tak nadal czuję na sobie presję. To już niestety domena perfekcjonistów. Z biegiem lat uświadomiłam sobie, że ta poprzeczka podnosi się tylko wyżej i wyżej i trudno osiągnąć satysfakcję, kiedy w swoim przekonaniu ciągle nie jest się wystarczająco dobrym. To droga donikąd, dlatego warto uświadomić sobie, że nic się nie stanie, jeśli zrobimy coś źle albo najzwyczajniej coś „olejemy”, po to, żeby cieszyć się chwilą 😉
Oj czuje się presję coraz bardziej.
Ostatnio zszokowała mnie informacja, że zanika tak kiedyś popularny dzień wagarowicza. Dzieciakom nie chce się uciekać ze szkoły, bo potem będą mieli zaległości i będą musieli nadrabiać. Potem może przez to nie dostaną się do wymarzonej szkoły itp..
Za moich czasów młodzież nie myślała perspektywicznie. Liczyło się tu i teraz. Byliśmy bardziej radośni, beztroscy. Z punktu widzenia rodzica, może powinno mnie cieszyć to zjawisko, ale jednak trochę przeraża..
Mnie też przeraża to, że zabija się w nas spontaniczność. Mam wrażenie, że dzisiejszy świat zaczyna wymagać od nas tego, żebyśmy byli bardziej maszynami, niż ludźmi…
To prawda, że młodzież myśli dzisiaj perspektywicznie (poniekąd to bardzo cieszy), ale myślenie o przyszłości nie powinno zabijać w nich spontaniczności, otwartości i elastyczności, a także odwagi i wiary w to, że życie można przeżyć fajnie i ciekawie bez zbędnej spinki.
Coraz mocniej widać ten wyścig szczurów. Kto lepszy, kto więcej zarobi, tak jak piszesz. Aż człowiek słów nie ma, zaraz patrz na siebie, swoje otoczenie… Sama czuje presje wyróżniania się, może to normalne jako blogerka. Każdy chce być zauważony, w zależności od tego, co robi.
Test skłania do bardzo gruntownych przemyśleń i wyzwala całą gamę emocji. Początkowo wkurzyłam się, bo znowu te same „wyróżnij się albo zgiń”, a dla mnie introwertyka to kolejny powód by musieć przeskakiwać samego siebie i już dawno zrozumiałam, że wyróżniać się będę zawsze trochę subtelniej. Ale końcowe wnioski przynoszą uśmiech i potwierdzenie, moich przekonać, że nie warto być jak wszyscy i to daje autentyczne poczucie wyróżnienia i wyjątkowości.
Właśnie, Twoje ostatnie zdanie świetnie podsumowuje mój wpis 😉
A wiesz Sylwiu, ja tez kiedys czytalam wyniki badania przeprowadzonego wsrod dzieci z roznych krajow i wlasnie utkwilo mi to w pamieci, ze dzieci z Korei Pd byly na pierwszym miejscu pod wzgledem ilosci dzieci, ktore sa nieszczesliwe.Z kolei wsrod krajow w ktorych dzieci uwazaly sie za bardzo szczesliwe byly 3 (niestety nie pamietam juz dokladnie jakie) ale biedne, czy raczej skromne kraje z innych kontynentow. Czyli za dobrobyt i doskonala prace placimy wlasnym szczesciem? Pozdrawiam serdecznie Beata
Wydaje mi się, że presja społeczeństwa na to, żeby osiągnąć w życiu sukces, skutkuje bardzo dużym stresem i totalnym życiowym wypaleniem. To smutne, kiedy życie kręci się tylko wokół kariery i osiąganych wyników…
Oglądałam kiedyś cykl programów o życiu w Korei Płd, a odcinki dotyczące życia małych Koreańczyków w wieku przedszkolnym i szkolnym przerosły moje wyobrażenie. Obraz i wnioski były przytłaczające. Nie potrafiłabym żyć w takiej kulturze i obyczajowości.
Muszę przyznać, że moją ambicją zawsze było robienie rzeczy jak najlepszej jakości. Nie znoszę bylejakości, bagatelizowania, lenistwa. W jakimś sensie dążenie do doskonałości było moim celem, nigdy jednak nie postrzegałam tego w tych kategoriach, bo zdaję sobie sprawę z tego, że doskonałość nie istnieje. Można starać się być lepszą wersją samej siebie z dnia poprzedniego, ale biorąc pod uwagę inne elementy i okoliczności – czas, rodzina, przyjaźń, małżeństwo, zdobywanie kwalifikacji zawodowych, doświadczenie życiowe. Z cała pewnością mogę powiedzieć, że nie „uprawiam” spinki, stawiam na rozwój, ale według własnych potrzeb, możliwości i chęci. Coraz bardziej doceniam drobiazgi, a tzw. big picture pomaga mi jedynie w okiełznaniu ewentualnych zapędów ku doskonałości.
Gratuluję Ci tak zdrowego podejścia 🙂
Pracuję nad tym. Nieustannie.
Niestety często presja społeczeństwa jest tak ogromna, że zamiast cieszyć się tym co mamy ciągle brniemy w pogoni za doskonałością, jednak czym jest doskonałość? to chyba bardzo indywidualna rzecz. Najważniejsze to się nie spinać (powiedziała dziewczyna, która należy do najbardziej pospinanych na świecie):P Czuję presję oczywiście, chciałabym żeby ludzie mnie dobrze odbierali, chciałabym ciągle więcej, szybciej i mocniej, zwariować można, jednak czasem potrafię się zatrzymać i strzelić się w łeb – całe szczęście 😉
Zapraszam w swoje skromne progi: fochzprzytupem.blogspot.com
Będzie mi szalenie miło 🙂
Chyba miałam sporo szczęścia zaczynając zawodowe życie już dobrych „pare” lat temu. Miałam fakt trochę szczęścia w życiu, bo udało mi się dostać dobrą pracę, ale też cały czas się uczyłam. I dzięki może temu zakompleksiona dziewczyna z małego miasteczka naprawdę daleko zawodowo doszła. Nie polecam dążenia do doskonałości. Wolę czuć pasję, zadowolenie z tego co robię. A że nigdy nie umiałam siebie promować… może dlatego się wyróżniłam…
Rywalizację i wyścig szczurów widać już w przedszkolu. Trudno to wszystko akceptować i godzić się z tym, już czterolatek, który czegoś tam nie ma, nie posiada jakiejś zabawki, nie zna którejś bajki…jest gorszy. Niewysyłanie maluchów na zajęcia dodatkowe to zaniedbywanie ich. Im dalej tym gorzej. Tak, masz rację pędzimy i nie potrafimy doceniać zwykłych chwil, które codziennie się dzieją – tego trzeba się nauczyć, wybijając się ponad to wszystko, odpuszczając. I tę presję zrzucamy na młodsze pokolenia. Podobno nigdy wcześniej nie było tyle samobójstw wśród dzieci, ile jest dzisiaj…
To przerażające, co piszesz, ale to prawda. Gonimy, pędzimy, a to odbija się na młodszych pokoleniach. I to od nas zależy w dużej mierze, jak będzie wyglądało ich życie.
Ostatnio zauważyłam to w kontekście moich znajomych, którzy od wielu miesięcy chodzą na siłownię i dążą do jakiegoś celu, wyimaginowanego ideału. I niestety, to wszystko kosztem zdrowia. Problemy z sercem od wysiłku, za dużo wspomagaczy – problemy z wątrobą, do tego nerki. A samoocena wcale się nie poprawiła… Czy warto? Nie sądzę… Trzeba znać umiar, czasami się wyłączyć, krytycznie spojrzeć na ten chory wyścig i dążyć do swojego celu we własnym rytmie 🙂
Pozdrawiam! 🙂
„Trzeba znać umiar, czasami się wyłączyć, krytycznie spojrzeć na ten chory wyścig i dążyć do swojego celu we własnym rytmie” – w pełni podpisuję się pod tym zdaniem 🙂
Jeżeli chodzi o kraje, które wygrywają rankingi w kategoriach szczęścia, to zazwyczaj są to kraje skandynawskie (wszystkie 5), Kanada, Australia i Nowa Zelandia.
Jeżeli chodzi o wiek, to szczęście zaczyna się po 40. Podobno wtedy odpuszczamy sobie spinanie, dążenie dużej kasy, przestajemy przejmować się drobiazgami 🙂