Życie w społeczeństwie zmusza nas do odgrywania pewnych ról. W zależności od miejsca w jakim żyjemy i tego czym zajmujemy się w życiu te role mogą być inne. Możemy przyjmować rolę dziecka, ucznia, pracownika, pracodawcy, nauczyciela, mentora, męża, przyjaciela i wiele innych. Funkcjonujemy w społeczeństwie, więc to normalne, że pełnimy w nim różne role. Problem tkwi w tym, na ile wcielając się w nie pozostajemy sobą?
Jak w teatrze
Nasze życie można by porównać do teatru. Wcielając się w poszczególne role zakładamy na siebie maski i zaczynamy grać. Stajemy się kimś innym, niż jesteśmy w środku. Naszym głównym celem staje się to, żeby wypaść dobrze w danej roli. Chcemy przekonać innych, że jesteśmy odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu. Kierujemy naszym zachowaniem w taki sposób, żeby zyskać jak najwięcej dla siebie.
Kiedy musimy zakładać maski?
Pewne role, które pełnimy w społeczeństwie zmuszają nas do zakładania masek. Aby móc je wykonywać musimy wyglądać i zachowywać się w określony sposób. Inaczej nie mielibyśmy szans na pełnienie danego stanowiska. Bo trudno wyobrazić sobie urzędnika państwowego siedzącego w dresie, albo przedszkolanki w mini i szpilkach, przeklinającej pod nosem. Funkcjonując w społeczeństwie czasem musimy założyć maskę. W tej sytuacji najważniejsze, żeby mieć świadomość tego, że w danej sytuacji wchodzimy w pewną narzuconą rolę, nie zatracając przy tym swoich wartości i tego kim jesteśmy w środku.
Jak wiele masek nosimy?
Problem polega na tym, że zakładamy maski nie tylko w koniecznych sytuacjach. Nosimy je praktycznie cały czas. Zakładamy je kiedy poznajemy nowe osoby, kiedy spotykamy się ze znajomymi. Nosimy je przed swoimi współpracownikami, przełożonymi, podwładnymi. Zakładamy je przed swoją rodziną, swoim partnerem. Ubieramy je przed samym sobą.
Po co zakładamy maski?
Zakładamy te wszystkie maski dlatego, że się boimy. Boimy się, że jeśli pokażemy swoją prawdziwą twarz – zarówno w sensie naszego charakteru jak i wyglądu, możemy zostać odrzuceni. Staramy się wpasować w otoczenia, w to, czego inni od nas oczekują. Dlatego zmieniamy wygląd, udajemy bardziej (lub mniej) inteligentnych. Nie przyznajemy się do swoich wad, do swoich uczuć, słabości. Robimy wszystko, żeby zyskać akceptację i uznanie innych.
Zakładamy maski, bo nie wierzymy wystarczająco w siebie. Często chowamy się pod maską, bo boimy się zranienia. Tego, że ktoś może odkryć nasze słabości i wykorzystać je przeciwko nam. Boimy się pokazać swoje prawdziwe uczucia. Często odnoszę wrażenie, że najbardziej boimy się przyznać do nich sami przed sobą. Wypieramy swoje uczucia, lęki, pragnienia, udając, że w ogóle ich nie ma. Chowamy się pod maską również przed samym sobą. Chyba po prostu łatwiej nam udawać, że czegoś nie ma, niż przyznać się do tego kim naprawdę jesteśmy. Bo wtedy coś musielibyśmy z tym zrobić. Coś zmienić w swoim życiu. Przyznać się do siebie samych i zrzucić maskę. A wtedy ryzykujemy tym, że możemy poczuć się zawiedzeni. Zrzucenie maski grozi odtrąceniem i zranieniem. A tego nie chcemy. Dlatego wolimy schować nasze prawdziwe „ja” gdzieś głęboko do środka, żeby je ochronić, a na co dzień zakładać maski odpowiednie do sytuacji. Bo ta maska stanowi przecież naszą ochronę.
Jak maski wpływają na nasze relacje?
Każda maska to nasza druga, trzecia i kolejna twarz. Kiedy poznajemy nowe osoby nieraz mamy na sobie kilka masek. Pierwszą z nich, z której zazwyczaj najmniej zdajemy sobie sprawę nosimy praktycznie zawsze – to maska, którą zakładamy sami przed sobą. Kolejne zakładamy w zależności od sytuacji i ludzi z jakimi mamy do czynienia. Nietrudno sobie wyobrazić jak wyglądają nasze relacje z innymi. Bo przecież druga osoba też ma na sobie kilka masek. Widać to zwłaszcza jeśli wchodzimy z kimś w związek. Na początku trzymamy się kurczowo swoich masek. Bo przecież każdy chce wypaść jak najlepiej. Część z tych masek – te, które są nam najmniej wygodne z biegiem czasu zdejmujemy. Jednak największy problem jest z tymi maskami, które zakładamy sami przed sobą. One najczęściej pozostają.
Czy można pozbyć się masek?
Pewne maski po prostu jesteśmy zmuszeni zakładać – głównie te związane z wykonywanym zawodem. Pozostałe maski są tak naprawdę naszą tarczą ochronną. Zakładamy je ze strachu przed odrzuceniem czy zranieniem. Tych masek możemy się pozbyć, chociaż to nie jest wcale łatwe. Bo wtedy narażamy się na to, czego najbardziej się boimy. Żeby tego dokonać musimy zaakceptować wszystkie swoje wady i zalety. Musimy pozwolić sobie być tak naprawdę sobą. Musimy uwierzyć w swoją wartość, w to, że jesteśmy wyjątkowi. Tylko kiedy pozbędziemy się masek możemy żyć w pełnej zgodzie ze sobą. Dopiero wtedy pozwolimy sobie i innym dotrzeć do tego, kim naprawdę jesteśmy. Dopiero wtedy zaczniemy otaczać się ludźmi, którzy akceptują i cenią nasze wnętrze, a nie naszą maskę. Dopiero wtedy będziemy w stanie tworzyć naprawdę głębokie relacje z innymi. Kiedy już pokażemy to kim naprawdę jesteśmy przestaniemy się bać, że ktoś nas zdemaskuje. Warto pozbyć się tych wszystkich masek. Życie jest zbyt krótkie, żeby się ukrywać. Zwłaszcza przed samym sobą.
Zakładamy maski, żeby czuć się lepiej sami ze sobą. W świecie, w którym kreuje się tak doskonałe i perfekcyjne wizerunki ludzi trudno nam obnażyć się z naszych uchybień czy niedociągnięć. Dlatego łatwiej nam założyć maskę, żeby dostosować się do reszty niż wyjść do ludzi z wszelkimi niedokosnałosciami. Może to i dobrze, bo wtedy bez wątpienia czujemy się gdzieś z nimi tacy sami. Boimi się inności. A tak jesteśmy bardziej bezpieczni. Musimy jednka pamiętać, żeby się w tym wszystkim nie pogubić, bo wtedy niewiele pozostanie z nas samych, a będziemy plątaniną różnych masek, które zakładamy w zależności od okazji. Niech ten teatr, którym bez watpienia życie jest nie sprawi, że będziemy nosić tylko maski jakie są wymagane od nas przez społeczeństwo. Pamiętać trzeba, żebyśmy nie zgubili swojej tożsamości i odrębnosci. Bo osobiscie uważam, że inność jest fajna. 🙂
Dokładnie! Świetnie to ujęłaś 🙂
Jak to mawia Dr. House – Everybody lies !.
Troszeczkę temat pomieszałaś, to tak według mnie. Kultura czy dresscode raczej niewiele ma wspólnego z maskami, ale przyjmijmy że poniekąd nie do końca jesteśmy zawsze sobą. Bo jak czuć się sobą we wdzianku z orlenu czy mc’donalds.
Odnośnie masek zakładamy je by było nam łatwiej, tu się zgodzę. Zakładamy je bo od dziecka jesteśmy uczeni nosić maski. Tego – nie mów tacie (powiedziała mama), tego nie mów mamie (powiedział tata). My jako młodzi ludzie wyciągamy z tego wnioski, co za tym idzie dostrzegamy szanse i ułatwienia dla siebie – kłamiąc, a nikt się męczyć nie lubi.
Z drugiej strony maska jest potrzebna w wielu przypadkach. Gdyby wszyscy ludzie jednego dnia musieli zdjąć swoje maski – było by spoko, tylko to się nigdy nie stanie. Jakie więc szanse ma ktoś bez maski, wobec kogoś w masce ? Niewielkie.
Na szczęście.
Wiele masek ściąga się samodzielnie, jest przysłowie które mówi „kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na jaw” i faktycznie tak jest. Czasami trzeba czekać miesiącami, czasami latami, czasami nawet i całe życie, ale karma jest na ogół sprawiedliwa.
I niestety, wiele sytuacji które opisałaś nie powinno mieć miejsca. Chociażby te ze związkami. Gdyby inni akceptowali nas takich jakimi jesteśmy problemu by nie było. Jest tu też jednak pewna zasada – efekt lustra. Inni ludzie nie wytykają nam naszych faktycznych błędów, zwróć uwagę, że większość wytykanych Tobie błędów przez kogoś, jest odbiciem lustrzanym jego słabości – tego co kryje pod maską.
Co to oznacza ?
Jeżeli nauczysz się dobrze obserwować, zauważysz – że osoba, która ciągle się do Ciebie o coś czepia, nieświadomie robi to samo. Ale błąd zobaczy zawsze u Ciebie i u innych. Znając psychologię od tej strony szybko zauważysz, że każda zaczepka to obnażenie się mimo noszenia maski tylko w taki nieco inny sposób. A taka wiedza jest przydatna, gdyż pozwoli Ci zbudować odpowiednią pewność siebie, a po co ? A po to by kiedyś ściągnąć maskę, kiedyś kiedy pogodzisz się z tym jak doskonałym człowiekiem jesteś – nawet bez maski. Polecam obserwację i liczę na kontrę po kilku tygodniach czy miesiącach.
Toż to cały artykuł 🙂 Widzę, że temat jest Ci bliski.
Wiesz, dla mnie oprócz masek, którymi próbujemy ukryć swoje słabości często zakładamy też maski zewnętrzne – jak chociażby makijaż czy strój, dzięki któremu kryjemy swoje słabe strony i próbujemy ukazać się w lepszym świetle. Maski narzucone przez to, czym zajmujemy się w życiu też sprawiają, że nieraz musimy udawać kogoś kim tak naprawdę nie jesteśmy.
Masz rację, nie mamy co liczyć na to, że któregoś dnia wszyscy zdejmą maski. Jednak o wiele lepiej by się nam żyło gdybyśmy na tyle akceptowali siebie, że nie potrzebowalibyśmy ukrywać swojego prawdziwego „ja”. Zwłaszcza przed naszymi bliskimi i samym sobą.
Zgadzam się z Tobą, jeśli ktoś wytyka nam jakieś błędy, krytykuje nas, to tak naprawdę nie dotyczy nas, tylko jego wad i słabości. Pisałam o tym jakiś czas temu 🙂
Ktos fajnie powiedzial, ze zycie jest zbyt krotkie by tracic je na niepotrzebne sprawy, a zawracanie sobie glowy, by udawac kogos innego pewnie jest czyms takim. Pozdrawiam serdecznie Beata
Ohhh jak ja bym chciała móc zdjąć maskę, którą musze zakładać za każdym razem jak idę do pracy. Dlatego tak bardzo chciałabym byc na swoim, żeby nie musieć jej zakładać. I założyć chociażby ten dres 😛
Tak się zastanawiam i dochodzę do pewnej myśli: mianowicie jakby wyglądał świat gdyby wszyscy ludzie nie nosili tylu masek na sobie. Trochę dziwnie i nie naturalnie 😀 ale może to jest sposób na czyste i przejrzyste relacje między sobą a nie ciągłe kombinowanie i udawanie kogoś kim się tak naprawdę nie jest. Zostawiam was z tą myślą i ciekaw jestem co o tym pozostali sądzą.
Ja uważam, że dojrzałość ma to do siebie, że zaczynamy doceniać samych siebie i przestaje nas bawić udawanie. Często zakładanie masek wynika z niskiego poczucia własnej wartości, czy też braku miłości własnej. Uważam, że jak człowiek realnie dba o siebie i kocha to jakim jest to nie ma potrzeby później udawać czegokolwiek lub kogokolwiek. Ja staram się akceptować siebie na każdym kroku, choć nie jestem idealna, wiem że to po prostu ja – cała ja, taka jaką lubię.
Kiedy czytałam Twój tekst, wiedziałam już, jak go skomentuję, ale niestety skradłaś moje słowa w trzech ostatnich zdaniach. Znakomita puenta! Zawsze warto być sobą, ale do tego dochodzimy z czasem.
Bardzo fajny artykuł, rzeczywiście tak jest. Czasem jak poznaję jakąś osobę, to na początku zachowuje się zupełnie inaczej, pewnie wkłada maskę i bada teren, czy jest bezpiecznie i czy można mi zaufać. Po jakimś czasie widzę zmianę w zachowaniu, rozluźnienie i większą otwartość. Najgorsze są chyba maski w pracy, ponieważ ktoś z góry nam narzuca rolę, którą mamy odgrywać.
Pewnie dlatego tak trudno mi nawiązać kontakt z niektórymi ludźmi – bo ja przez te ich maski przebić się nie mogę. Po przełamaniu pierwszch lodów bywam sobą aż za bardzo, w sytuacjach, gdzie jakaś maska by się przydała. Ludzie niestety traktują takie osoby z nieufnością. Niektórzy wcale nie chcą oglądać nas bez maski, bo na przykład nie potrafią zdjąć swojej. Nie czuję się za swobodnie w takim towarzystwie:P
Wiesz, że masz dużo racji, przyzwyczailiśmy się do swoich masek i dziwnie patrzy się na kogoś kto jest sobą. Wielu ludzi chyba nie potrafi uwierzyć, że ktoś może być „sobą” i doszukuje się u niego maski.
Gorzej, jeśli ktoś nie potrafi nosić masek. 😉 Ja tak mam, po prostu na dłuższą metę nie umiem udawać lepszej wersji siebie – a chciałabym się nauczyć. Noszenie pancerza wymaga siły i podziwiam ludzi, którzy to potrafią.
Wiesz, a moim zdaniem to właśnie oznaka słabości, a nie siły – tak niski poziom akceptacji siebie, który sprawia, że człowiek z góry wychodzi z założenia, ze jeśli da się poznać takim jakim jest zostanie odrzucony…
Bardzo ciekawe spostrzezenia ja uwazam ze owe maski to nasze krotkowzroczne egoizmy przywdziewanie ich tworzy pewien kod w naszej psychice
Czasem taka maska to jedyny ratunek.. przykład? w kontaktach z ludźmi których wybitnie nie lubimy, a powinniśmy być dla nich mili bo tak zwyczajnie wypada… stosunek teściowa – synowa, szef – podwładny, w sytuacji współpracy … zakładamy maski by ukryć swoje prawdziwe uczucia.
To prawda, w tego typu sytuacjach pokazanie swoich prawdziwych uczuć mogłoby zakończyć się nieciekawie. Warto wtedy zachować grzeczność i szacunek dla drugiej osoby, jednak nie ma sensu też udawanie, że kogoś lubimy, jeśli tak nie jest. Tutaj trzeba by zachować poprawne dyplomatyczne stosunki 🙂